Dalsze losy szpitala pod znakiem zapytania
- Aktualności
Bez wątpienia ogromnym zaskoczeniem dla większości mieszkańców była informacja o odwołaniu w miniony piątek z funkcji prezesa szpitala Radosława Niemca przez większościowego udziałowca, jakim jest Starostwo Powiatowe. Jeszcze większym zaskoczeniem było nominowanie przez starostę na to stanowisko Marka Kotschego – byłego wicestarostę, członka Porozumienia Samorządowego, który w minionych wyborach samorządowych nie uzyskał zbyt dużego poparcia mieszkańców i który dotychczas ze służbą zdrowia miał niewiele wspólnego. Te personalne roszady, mające bez wątpienia również podtekst polityczny, stawiają pod znakiem zapytania dalsze losy szczecineckiego szpitala oraz sposób jego funkcjonowania. Do kwestii tych „przetasowań” w zarządzie spółki odniósł się burmistrz Daniel Rak. Dodajmy, że miasto Szczecinek posiada mniejszościowe, ok. 40 proc. udziały w szpitalu.
- Podczas walnego zgromadzenia wspólników szpitala prezes Radosław Niemiec nie uzyskał absolutorium od większościowego udziałowca, jakim jest Starostwo Powiatowe. Zarówno pan starosta, jak i członkowie Zarządu Powiatu (radni rady Powiaty z ramienia PiS i Porozumienia Samorządowego – dop. red.) nie udzielili mu takiego absolutorium. Czy można było się spodziewać takiej decyzji? Na ostatniej Radzie Nadzorczej, po wymieniu kilku członków rady i po pewnych sugestiach można było się spodziewać, że takie są oczekiwania współwłaściciela co do zmian w zarządzie. Można więc domniemywać, że takie rozmowy były prowadzone pomiędzy nowymi członkami Rady Nadzorczej a starostą bądź członkami Zarządu Powiatu.
- Jako miasto zostaliśmy tą decyzją zaskoczeni i postawieni w sytuacji bez wyjścia – mówi "Miastu z Wizją" burmistrz Daniel Rak. - Przypomnę tylko, że jako miasto mamy ok. 40 proc. udziałów w szpitalu. I to już daje duże uprzywilejowanie staroście, który jest udziałowcem większościowym i który praktycznie nie musi się liczyć z głosem drugiego współwłaściciela, czyli miasta. Zaraz po wyborach samorządowych rozmawialiśmy ze starostą o tym, że są pewne przestrzenie na terenie miasta, które powinny być ponad naszymi upodobaniami politycznymi, biorąc pod uwagę dobro mieszkańców i zagwarantowanie im poczucia bezpieczeństwa jeżeli chodzi o tę sferę medyczną. Powinny one wykraczać poza sferę lokalnej polityki i być postawione wyżej niż nasze problemy występujące na płaszczyźnie politycznej. I tak powinno to funkcjonować. Wiemy już, że te obiecanki i zobowiązania, które padały kilka miesięcy temu ze strony starostwa, dzisiaj nijak się mają do rzeczywistości.
Nie ulega wątpliwości, że rola miasta w odniesieniu do dbania o szczecinecki szpital, jest bezpodstawnie umniejszana. Władze miasta bowiem sukcesywnie każdego roku dokapitalizowują placówkę niemałymi środkami. - W ostatnich latach jako udziały do spółki wnieśliśmy prawie 5 mln złotych. To są bardzo duże pieniądze jeżeli chodzi o objęcie udziałów i stan finansów szpitala – zauważa burmistrz.
- Szpital to bardzo złożony twór, który poza wynikiem ekonomicznym ma też misję. I trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie, czy należy postawić sobie za cel zmniejszenie kolejek i pójście w jakość usług i dalsze dokapitalizowanie szpitala, czy jednak nakładamy na niego obowiązek ekonomiczny związany z wydłużeniem kolejek i dostosowaniem się do kontraktu, mimo że oczekiwania mieszkańców będą inne. To jest poważna decyzja. Mam tylko nadzieję, że nie będziemy kolejny raz stawiani pod ścianą i nie będziemy informowani przez drugiego udziałowca o decyzjach związanych ze szpitalem w sposób tak nieprzyzwoity, jak to miało miejsce w ostatnim czasie.
Bo jeżeli my jako współwłaściciele dowiadujemy się z mediów, że zorganizowana została konferencja prasowa dotycząca inwestycji w Salus, to chyba nie tędy droga. Lub jak to miało miejsce podczas piątkowej Rady Nadzorczej i zmiany prezesa, kiedy współudziałowiec stwierdził, że „zaskoczymy was dzisiaj”. To nie tak powinno wyglądać. Jak widać jednak polityka zdominowała tę przestrzeń związaną ze służbą zdrowia i szczecineckim szpitalem.
- Czy pacjenci dziś mogą czuć się bezpieczni? To pytanie powinno być skierowane do starosty. Zastanawiamy się poważnie, czy my jako miasto powinniśmy brać pełną odpowiedzialność za rozwiązania, które zaproponowało starostwo. Bo tak naprawdę dziś jesteśmy biernym udziałowcem szpitala. Nikt nas nie pyta o to, jak powinna wyglądać Rada Nadzorcza, ale po prostu wymienia się członków. Nie pyta się nas jak powinien wyglądać zarząd, tylko oznajmia się nam, że ten pan będzie teraz prezesem. Dlaczego więc miasto ma ponosić odpowiedzialność za decyzje, przy których podejmowaniu nie ma nic do powiedzenia? To pytanie pozostawiam otwarte – ujawnia burmistrz Daniel Rak.
Tekst: Marzena Góra
Foto: Sławomir Włodarczyk